Cała rzecz w tym, by nie zasłonić sobą tego, co chce się przekazać: by wykład był ważniejszy od wykładowcy, książka od jej autora i nade wszystko – Eucharystia od celebransa, który ją sprawuje. I tak chcę pisać. Niech ludzie, sprawy i rzeczy będą ważniejsze ode mnie. Jestem tylko sługą Słowa…
Swoją drogą, wcale nie tak łatwo się schować, nie tylko dlatego, że pokusa bycia na świeczniku nie przestaje drążyć serca, ale także dlatego, że pośród mnóstwa spraw, w jakie się angażuję, niełatwo jest utrzymać porządek. Innymi słowy – nieustannie wracać muszę do kwestii zasadniczej: czemu i komu winien jestem moją lojalność, czemu i komu służę? A raczej, ustawiając pytania w hierarchii, czy rzeczywiście – jak wcale nierzadko deklaruję – służę Bogu i ludziom, zgodnie z powierzoną mi Ewangelią?