To już 19 lat, jak symultaniczny atak terrorystyczny w USA z wykorzystaniem porwanych samolotów zmienił oblicze współczesnego świata. Nie wiem, co było pierwszym kamieniem w lawinie przemocy, jaka od tamtego czasu toczy się przez świat, ale samo wydarzenie pamiętam aż nadto dobrze. 11 września wpisał mi się na trwałe w pamięć. Koszmar, jak grom z nieba.
Wracałem z KUL-u. Po drodze chciałem zajechać po coś do sklepu komputerowego na pobliskim osiedlu – sklepu już nie ma, ale dokładnie pamiętam jego lokalizację. Tam usłyszałem, że jakiś samolot uderzył w World Trade Center w Nowym Jorku. Nic nie kupiłem, pojechałem do domu i włączyłem CNN. Przesiedziałem przed telewizorem resztę dnia, modląc się za tych, którzy umierają, za ich bliskich, za próbujących pomóc, za terrorystów… Obrazu samolotu wbijającego się w drugą wieżę do dziś nie potrafię zapomnieć. I smutku serca, jaki wówczas czułem, smutku wracającego raz po raz…
Trzy lata wcześniej byłem na szczycie WTC, na tarasie udostępnionym turystom. Widok był mizerny, bo miasto spowijał smog. Potem poszedłem do portu zwiedzić USS „Intrepid”, lotniskowiec-muzeum tam zacumowany. Patrzyłem w transmisję tragedii i wracały wspomnienia. Do dziś wracają.
Do USA wracałem jeszcze wiele razy. Za każdym razem Ameryka była bardziej zamknięta – jako kraj, ale też jako społeczeństwo, choć ludzie zmieniali się wolniej niż państwo. Państwo się zamykało. Ludzie tracili wewnętrzną radość. Coraz mniej wszystko było „all right”. Ataki z 11 września zmieniły Amerykę, być może nieodwracalnie.
Piszę o tym wszystkim, bo kolejna rocznica tamtej tragedii uświadamia mi, że podobne rzeczy – choć nie w tej skali – dzieją się każdego dnia między nami. Niemal codziennie ktoś ma swój koniec świata, swoją burzę, co jak grom z jasnego nieba sprowadza nieszczęście, gdy czyjaś głupota lub zła wola i nieodpowiedzialność doprowadza nagle do śmierci niewinnych. Ci, którzy zostają, noszą w sobie rany do końca życia. Niektórzy nie umieją się podnieść, złamani na duchu.
Jezus kiedyś przywołał podobne wydarzenie – zawalenie się wieży w Siloam, która pochłonęła kilkanaście ofiar. Niczego się nie spodziewali, a potem już było za późno. Komentując dodał: „Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie”. Podobnie nagle, podobnie nieprzygotowani, podobnie bezradni.